Przed siebie
czwartek, 22 marca 2012
Kolejny poczatek - kontynuacja. Ale co tam robię to w końcu dla siebie. Już dłuższy czas mnie roznosi. Potrzeba zrobienia CZEGOŚ. I obawiam się, że tym razem pomalowanie włosów nie wystarczy. Zostałam sama. Po raz kolejny. Jak to głosiła bohaterka jednego z moich ulubionych seriali: people always leave... Przeraża mnie to, że ludzie należą do kilku gatunków. Że są tacy, powszechnnie rozrywani, po prostu fajni, których chce się mieć w swoim kręgu, bo ich towarzystwo, erudycja, poczucie, humoru sprawiają po prostu przyjemność. Są ludzie, których wypada znać, bo wszyscy ich znają, tzw. tacy, którzy potrafią sami wokół siebie zrobić zamieszanie. I na koniec tacy, którzy są po prostu potrzebni a po okresie ich przydatności odsuwa się ich na dalszy plan z ewentualną możliwością ponownego wykorzystania. Chyba należę do tej ostatniej grupy. To przykre ale do wszystkiego mozna się przyzwyczaić. Kiedy potrzebny jest ktoś kto mógłby wytłumaczyc geometrię wykreślną, albo pożyczyć notatki to nagle staję w centrum zainteresowania, ale poza tym generalnie jestem odłożona na potem. Zaszufladkowana. Nawet jeżeli zaczynam myśleć o kimś przyjaciel, to on odchodzi, odwraca się, stopniowo ochładza stosunki. I tak w kółko. Nie sądzę, żeby to mogło mnie jakoś zablokować, ale z pewnością sprawia dużą przykrość.
sobota, 10 grudnia 2011
Bez wstępu.
Zaczęłam po raz setny chyba, ale tym razem zamierzam się tego trzymać. Taka próba charakteru;) Będę pisać, codziennie o tym co jest dla mnie ważne i nieważne. W ramach psychoanalizy, którą na pewno zaleciłby mi każdy szanujący sie psychiatra gdyby tylko byłoby mnie na niego stać. Do świąt coraz bliżej, standardowo już nie czuję atmosfery. Ale w sumie zaczęłam się z tym godzić. Dzisiaj III faza zakupów. Tym razem w końcu kupiłam cos dla innych:
lusterko i bluzkę dla mojej siostry,
bransoletkę dla mamy i książki dla taty
Przez moją rozrzutność (wynikającą z faktu wydawania pieniędzy na siebie oczywiście) znów będę zbierać blaszaki na bilet miejski w moim rodzinnym mieście, kiedy w końcu do niego wrócę na święta. Za każdym razem powtarzam sobie odpowiednio wcześnie: pamiętaj, nie wyzeruj konta zbyt szybko, żebyś znów nie panikowała, przy powrocie do domu. A potem i tak jest nerwowe przeszukiwanie kieszeni w nadzieji, że może jednak dam radę nazbierać te 1,20 zł. No cóż, takie uroki mojego charakteru. Dzisiaj poza tym sielanka. W końcu mogę spędzić dzień w łóżku bez żadnych wyrzutów sumienia. Nie muszę jechać do okropnego Wrocławia, okropne roznoszenie ulotek również już skończyłam, zakupy w większości za mną, Sylwester jakiś taki do życia nawet dzisiaj. I bardzo dobrze.
lusterko i bluzkę dla mojej siostry,
bransoletkę dla mamy i książki dla taty
Przez moją rozrzutność (wynikającą z faktu wydawania pieniędzy na siebie oczywiście) znów będę zbierać blaszaki na bilet miejski w moim rodzinnym mieście, kiedy w końcu do niego wrócę na święta. Za każdym razem powtarzam sobie odpowiednio wcześnie: pamiętaj, nie wyzeruj konta zbyt szybko, żebyś znów nie panikowała, przy powrocie do domu. A potem i tak jest nerwowe przeszukiwanie kieszeni w nadzieji, że może jednak dam radę nazbierać te 1,20 zł. No cóż, takie uroki mojego charakteru. Dzisiaj poza tym sielanka. W końcu mogę spędzić dzień w łóżku bez żadnych wyrzutów sumienia. Nie muszę jechać do okropnego Wrocławia, okropne roznoszenie ulotek również już skończyłam, zakupy w większości za mną, Sylwester jakiś taki do życia nawet dzisiaj. I bardzo dobrze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)